poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Louis cz. 8

Po powrocie do domu chłopcy siedli na kanapie a ja czułam się jak kompletnie napita.
- Super zajebiste ciacha. - powiedziałam do chłopaków kompletnie pijana, bo po drodze jeszcze piliśmy.
A Harry popatrzył się na mnie podniósł brwi i uśmiechnął się. Ups!  Lou odwrócił się do mnie i popatrzył jak na jakąś wariatkę pociągnął za rękę i poszliśmy na górę. Położył mnie na łóżko, i zasnęłam w mgnieniu oka. Rano wstałam a głowa mnie tak bolała, jakby w nią ktoś walił z całej siły. Chłopcy siedzieli i oglądali film na kanapie. A ja powoli schodziłam ze schodów, bo myślałam że się wywalę. 
- O Ewunia, dalej uważasz że jesteśmy zajebistymi ciachami??? - spytał ze śmiechem Harry.
Stałam na schodach i w pewnej chwili mnie zamurowało. 
- Co??? Lou wiesz coś o tym. - zapytałam krzykiem.
- Wczoraj miałaś dużego kaca.
- Jak Louis spał przyszłaś do nas w nocy tu i chciałaś nas rozbierać. 
- Co? - zapytałam.
- Mam nawet nagranie, chcesz zobaczyć?
Jak zobaczyłam pierwsze fragmenty nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Potem wybraliśmy się wszyscy do studia bo mieliśmy nagrywać jakiś teledysk...znowu. Nie występowałam w nim za często, chłopcy mieli śpiewać a ja tylko się uśmiechać, jakoś to przeżyłam. Gdy wróciliśmy do domu zaproponowałam wyjście na basen. Wszyscy się zgodzili, ale gdy weszliśmy ZNOWU mieliśmy podpisywać autografy i robić sobie zdjęcia, no nie wytrzymałam w tamtej chwili krzyknęłam z całej siły. Pobiegłam do przebieralni, a tłum ucichł i się rozszedł. Chłopaki gratulowali mi potem, że się tak odważyłam, no a jak inaczej miałam to załatwić??? Gdy weszłam do przebieralni spotkałam fanki. PODDAJĘ SIĘ, PODPISZĘ TE CHOLERNE AUTOGRAFY! Potem wybiegłam i zakryłam się ręcznikiem po raz kolejny, czy nie mogłam wyjść normalnie na basen i tam być normalnym człowiekiem a nie jakąś gwiazdą??? Poszłam potem do chłopaków. A właśnie zapomniałam powiedzieć o moich zielonych włosiskach! No tak zeszło mi po...tygodniu. A wracając do basenu, gdy wyszliśmy poczułam się dziwnie, mdleć mi się chciało. Wracając do domu, no nawet do niego nie dojechaliśmy bo musiałam zemdleć... Rano obudziłam się w łóżku. Lou cały czas do mnie mówił.
- Ewcia! - krzyknął. A ja szybko podskoczyłam do pozycji siedzącej.
- Co się stało? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Zemdlałaś. - odpowiedział patrząc się na mnie troskliwie. Gdy chciałam wstać, gdyby nie zręczność Louisa upadłabym na podłogę.
- Uważaj. - powiedział.
- Spokojnie nic mi nie jest. - odpowiedziałam a jego mina mówiła " Uważaj bo uwierzę". Ja się tylko sztucznie uśmiechnęłam. Gdy zeszliśmy na dół, oczywiście z pomocą Louisa zeszłam na dół. Harry się śmiał jak opętany. 

** Oczami Harrego**
Czekałem cały czas, aż środek zacznie działać. Ale potem było tak źle, że nie wiedziałem co mam robić.

**Oczami Ewci**
Patrzyłam ze zdziwieniem na Harrego.
- Co ci się stało? - spytał.
Popatrzyłam się na niego dziwnie, ale nie odpowiedziałam, usiadłam na kanapie, ale strasznie bolał mnie brzuch. Lou to niestety zauważył.
- Przynieść ci jakąś tabletkę? - spytał niepokojąco.
- Nie, nic się nie dzieje. - odpowiedziałam z kwaśną miną. Postanowiłam się ubrać i iść do studia. Ale chciało mi się wymiotować, szybko pobiegłam do łazienki. Louis za mną.
- Co się dzieje? - spytał, powoli się denerwował.
- Nic. - odpowiedziałam cicho.
- Muszę iść. - powiedziałam, ale wiedziałam że się nie zgodzi.
- Niby gdzie? - spytał.
- Do studia, i tak jestem już spóźniona. - odpowiedziałam, i czekałam tylko na to co zaraz powie, że mam nigdzie nie iść.
- Chyba żartujesz, w takim stanie cię nie puszczę. - odpowiedział z małym krzykiem. Nagle zaczęłam się dusić, a Louis dostał jakiejś chisteri, zadzwonił szybko po pogotowie i nie pamiętam co później się zdarzyło bo zemdlałam jeszcze jak przyjechało pogotowie. Dwa dni leżałam w szpitalu, nikt nie mógł wchodzić do mojej sali, Lou musiał siedzieć w domu, bo lekarze go uspokajali że wszystko będzie dobrze. Po dwóch dniach wypisali mnie ze szpitala i razem z Lou wróciłam do domu. Lekarze mówili że nie znają przyczyny. Przez te dni kiedy leżałam w szpitalu, podawali mi różne tabletki i chyba dlatego nie bolał mnie brzuch i nie mdlałam, ale jak wróciłam do domu znowu się zaczęło. Na następny dzień, zeszłam na dół, bolał mnie strasznie brzuch, ale jakoś miałam na tyle sił żeby się ubrać, i zjeść. Chłopcy przyszli od razu jak skończyłam jeść i schodziłam po schodach na dół, czułam się lepiej ale po południu dostałam gorączki, i byłam cała rozpalona.
- Dać ci tabletkę? - spytał się Lou.
- Nie, jakoś przeżyję - odpowiedziała, choć wiedziałam że na tym się nie skończy.
- Ta jasne, wolisz się męczyć? Dam ci. - powiedział. Po kilku minutach przyniósł mi tabletkę i połknęłam ją, potem zmierzyłam temperaturę. Popatrzyłam się na wynik i aż otworzyłam oczy, chłopcy to zauważyli.
- Ile. - zapytał Lou.
- Mało - odpowiedziałam. Ale Lou nie dał się nabrać, wyrwał mi termometr z ręki, i aż otworzył oczy, tak jak ja.
- 45 stopni, to mało??? Chłopcy odwrócili się w moją stronę i... otworzyli oczy. Lou popatrzył na mnie, ja aż przymykałam oczy. Już chciał dzwonić na pogotowie, ale ja go przekonałam aby nie dzwonił i sama poszłam na górę. Położyłam się w ubraniu, a brzuch mnie tak bolał jak bym tam miała jakieś kamienie, i gorączka. BOŻE!!! CO JA TAKIEGO ZJADŁAM??? Chciało mi się płakać nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam jęczeć tak jakbym miała urodzić. Nagle wbiegł Lou.
- Co się dzieje- prawie krzyknął i objął mnie.
- Nie wytrzymam wszystko mnie boli. - krzyknęłam. Miałam już w oczach łzy, Lou to zauważył, niestety nie udało mi się tego ukryć. Przetarł mi oczy i chciał dzwonić na pogotowie, zgodziłam się. Nagle zaczęłam mieć mocnego skurcza w nogach, próbowałam wstać, ale nie mogłam się ruszyć, potem zaczęłam się dusić. Kaszlałam krwią. Gdybyście zobaczyli minę Lou, o MÓJ BOŻE. Był taki przestraszony. Nagle...
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz